Współczesny Santiago, czyli ,,Gwiazdozbiór Psa"



Wydawnictwo: Insignis
Autor: Peter Heller

 Bardzo lubię czytać powieści postapokaliptyczne. Są być może momentami przerażające, jednak mają w sobie coś, od czego nie potrafię się oderwać. To właśnie ten dziwny urok spowodował, że sięgnęłam po Gwiazdozbiór psa, który zadziwił mnie swoją prostotą i dość ciężkim, filozoficznym klimatem. Różni się od innych książek postapokaliptycznych, z jakimi się spotkałam, bowiem jest to bardziej wewnętrzny monolog protagonisty, aniżeli zapierająca dech w piersiach historia o przetrwaniu.

    Hig przeżył epidemię grypy, która unicestwiła praktycznie całą ludzką populację i teraz musi mieszkać na opuszczonym lotnisku ze swoim psem i sąsiadem. W takich warunkach stara się zapomnieć o stracie ukochanej żony i dotychczasowego życia, a co jakiś czas wybiera się swoją niedużą Cessną do lasu, gdzie łowi ryby lub poluje. Wszystko zmienia się, gdy w swoim samolocie słyszy sygnał radiowy niewiadomego pochodzenia. Postanawia zostawić wszystko i ruszyć w stronę, z której nadawany jest ten komunikat. Nie traci nadziei, wie, że znajdzie tam coś, co pozwoli mu choć na chwilę zapomnieć o tragedii, która go dotknęła.


Byłem muszlą. Pustą. Przyłóż mnie do ucha, a usłyszysz daleki szum wymarłego oceanu.

 Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to styl, jakim napisana jest ta książka. Dość niechlujny zapis dialogów, a także brak znaków interpunkcyjnych w niektórych miejscach powodował, że czytanie mogło być na początku męczące. Na szczęście po jakimś czasie do tego przywykłam i zrozumiałam, że tak naprawdę taki sposób wypowiedzi dodaje tej historii wiele klimatu. Nie zmienia to jednak faktu, że taki styl jest dość problematyczny i często wprowadza w błąd. Niejednokrotnie trzeba zwyczajnie domyślić się, czy bohater coś wypowiedział, czy też pomyślał.
W książce nie uraczymy się również zapierającymi dech w piersiach akcjami i przygodami. Jest to bardziej walka, jaką główny bohater toczy ze samym sobą. Egzystencjalne przemyślenia i nostalgiczne myśli są więc w tym tytule na porządku dziennym. Z początku Gwiazdozbiór psa mnie nudził, lecz po kilku rozdziałach zupełnie zmieniłam zdanie, a ten początkowy wewnętrzny monolog uznałam za coś, co miało przybliżyć czytelnikowi sytuację, w jakiej znajduje się Hig. Wyszło to autorowi całkiem nieźle, choć przez chwilę miałam ochotę odłożyć ten tytuł na półkę. Jednak ostatecznie  postanowiłam ją skończyć. I wiecie co? Nie żałuję.

Przez moment książka ta przypominała mi coś na styl Starego człowieka i morze Ernesta Hemingwaya. Główni bohaterowie byli do siebie w pewnym stopniu podobni. Oboje chcieli spełnić swoje marzenia, oboje wyruszyli w podróż, z której nie wiedzieli, czy wrócą. Oba tytuły opowiadały o walce ze swoimi słabościami i samotnością. Uważam, że Higa można spokojnie nazwać współczesnym Santiago. Jedyne, co go od niego różniło to to, że nie miał łodzi, a Cessnę.

 Gwiazdozbiór psa uważam za książkę bardzo dobrą, lecz nie wybitną. Jej główną wadą jest styl, jakim została napisana i nudnawy, ciągnący się w nieskończoność początek. Cała reszta wypada dość dobrze, choć niektóre momenty niestety potrafią zanudzić. Jednak, gdy już się przez nie przebrnie, na czytelnika czeka ciekawa i na swój sposób intrygująca przygoda. Tytuł ten trochę różni się od typowych książek z gatunku posapokaliptycznych, jednak nie uważam tego za wadę. Ba, dzięki temu wciąga jeszcze bardziej!

1 komentarz:

  1. Ciekawa recenzja i prawdopodobnie ciekawa książka! :)
    Zostaję na dłużej <3
    http://mala-czytelniczka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Popkulturka Osobista , Blogger